Na przestrzeni lat, zwłaszcza w czasach, gdy wiedza o wirusologii była mniej rozwinięta, powstały co najmniej trzy hipotezy przybliżające zrozumienie „fenomenu” zwiększonej zachorowalności na przeziębienie i grypę w okresie jesienno-zimowym.
Jedną z pierwszych hipotez była hipoteza naczynioruchowa. Zakłada ona, że oziębienie organizmu wywołuje skurcz naczyń krwionośnych w śluzówce nosa. W związku z mniejszym napływem krwi, do śluzówki dociera mniejsza ilość substancji odżywczych, leukocytów oraz przeciwciał, co powoduje osłabienie odporności i ułatwia atak wirusom. Hipoteza ta jest dość trudna do udowodnienia i nie do końca tłumaczy np. dlaczego w okresie silnych mrozów zachorowań jest zwykle mniej niż w czasie odwilży.
Niektórzy specjaliści twierdzą, że sezonowość zachorowań wynika z zimnolubności samych wirusów, które słabo namnażają się w wyższych temperaturach, dlatego wolą, gdy w nosie jest chłodniej. Hipoteza ta jest prawdopodobna, ale również nie tłumaczy mniejszej częstości zachorowań w siarczyste mrozy.
Najbardziej prawdopodobna wydaje się teza, która odpowiedzialnością za sezonowy wzrost zachorowań obarcza zmianę zachowań w chłodniejszych porach roku. Jesienią i zimą przebywamy znacznie częściej w pomieszczeniach zamkniętych wraz z dużą ilością innych ludzi. Prawdopodobieństwo kontaktu z chorą osobą wzrasta, a z nim - częstość zakażeń.
Wiadomo również, że czynnikami wpływającymi na osłabienie odporności są:
Dowiedz się, jak zadbać o swoją odporność.